środa, 5 lutego 2014

Rocznica


Dziś mija rocznica jak się wyprowadziłam z domu - już rok jak nie mieszkam z burakiem tzn, z eks.
Dzisiaj z synem postanowiliśmy uczcić ten dzień nic nie robieniem i tak jak wróciliśmy do domu był wieczór. Leżeliśmy w łóżku, objadając się pizzą, rozmawialiśmy o tym jak pokochaliśmy ten dom, jak dobrze się tu czujemy, jest nam tu dobrze. Wieczór na piątkę, uwielbiam takie dni, kiedy jesteśmy razem, wygłupiamy się i prowadzimy bardzo poważne rozmowy.
A teraz siedzę u siebie w pokoju z lampką wina, czuję się bezpiecznie i stwierdzam, że wyprowadzka - to była bardzo dobra decyzja, choć nie łatwa.
Pamiętam dzień w którym postanowiłam, że to już koniec, że nie pozwolę już na takie traktowanie mnie - wyprowadzam się. Był styczeń 2013, syn z burakiem i kochanką na nartach, ja przyszłam do pustego naszego domu i stwierdziłam, że to już koniec, że nienawidzę już tego miejsca i nie mogę nazywać go "naszym wspólnym domem", gdyż to już nie jest mój dom. Podjęłam decyzję, wyprowadzam się w lutym, w lutym już mnie tu nie będzie. Usiadłam przed komputerem i zaczęłam poszukiwania mojego domu.
Znalazłam, gdy pierwszy raz weszłam do tego mieszkania, to już widziałam oczami wyobraźni, że to jest to miejsce, że moje dziecko będzie tak samo zachwycone nim jak ja. Po długich rozmowach i kilku spotkaniach, dogadałam się z właścicielem co do wysokości najmu i kaucji. 28 stycznia podpisałam umowę i dostałam klucze - Ale byłam szczęśliwa.
Dzień wyprowadzki ustaliłam na 4 lutego, zaplanowałam wszystko bardzo dokładnie, po rozmowie z prawnikiem, dostałam instrukcję co mam zabrać, co lepiej zostawić.
4 luty 2013r rano godz ok 7,30 burak wyjeżdża do pracy, ja mam urlop, znajomi, siostra i rodzice byli już gotowi, aby mi pomóc w uciecze - nie mamy dużo czasu - do jego powrotu do domu, mnie  i syna ma już nie być. Budzę syna - syn ma na popołudniu do szkoły, nie możemy tak długo czekać - zaprowadzam go do domu rodziców (nie mogłam mu powiedzieć o wyprowadzce). Dziecko u dziadków, znajomi, siostra gotowi, więc czas start, zabieramy najpotrzebniejsze rzeczy, nie biorę mebli, poza syna pokojem (wzięłam prawie wszystko), najcenniejszą rzecz jaką zabrałam z domu to był aparat fotograficzny a tak tylko to co niezbędne - naczynia, ręczniki, pościel, rzeczy, zabawki syna i jego meble - reszta zostaje. Gotowe wszystko spakowane, robię zdjęcia (w jakim stanie zostawiam mieszkanie - prośba prawnika). Proszę ekipę która mi pomagała, aby zostawili mnie na chwilę samą - muszę się pożegnać z domem, który kiedyś tak bardzo kochałam. Płaczę jest mi źle, boję się co będzie dalej, ale też wiem, że to dobra decyzja, że nie mam innego wyjścia. Przychodzi po mnie przyjaciel - mówi, nie płacz, nie oglądaj się już za siebie, tego już nie ma - zaczynasz nowe życie. Przytula i wychodzimy - dziękuję Tobie za tą chwilę, za wsparcie.
Szybka akcja, aby teraz to wszystko rozpakować, aby syn, który przyjdzie ze szkoły, wszedł do posprzątanego nowego domu. Kończymy, zbliża się godzina kiedy muszę mój skarb odebrać ze szkoły i powiedzieć, że ma nowy dom w którym nie będzie już taty, będziemy tylko ja i on. Denerwuję się gdy czekam na niego pod szkołą - wychodzi, mówię mu o nowym domu, jego nowym pokoju, ma łzy w oczach. Boję się, czy będzie chciał za mną zamieszkać, po chwili mówi - tak będzie lepiej, tata nie będzie na Ciebie krzyczał. Kamień z serca, mam mądre i rozsądne dziecko, KOCHAM GO NAJMOCNIEJ NA CAŁYM ŚWIECIE.
Jedziemy do naszego nowego domu, jemy kolację, jest ciężko, smutno, ale oboje wiemy, że tak jest lepiej.
To była dobra decyzja, niełatwa, może jedna z najtrudniejszych w moim życiu, ale byłam i jestem pewna, że słuszna.
Burak gdy przyszedł do pustego mieszkania, dzwonił i krzyczał, że go okradłam, nie zapytał o dziecko, najpierw wyliczał ile noży i szklanek zabrałam, zgłosił kradzież na policję, na szczęście go wyśmiała.

Chciałam bardzo podziękować tym, którzy mi pomogli w tej wyprowadzce - jesteście kochani.



Polecam :

8 komentarze:

  1. Aż mi się łezka zakręciła. To musiało być dla Ciebie bardzo trudne ale dla syna chyba jeszcze trudniejsze.Mimo wszystko minąl już rok i jeśli dalej uważasz, że to był dobry krok to na pewno tak było. Cieszę się , że miałaś przyjaciół którzy Ci w tym pomogli.
    Teraz na pewno odżyliście już i będzie tylko lepiej. Nawet jeśli od razu tego nie widać :)
    Pozdrawiam Cie i jestem z Wami duchem. Mam też nadzieję , że praca też się znajdzie. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dorka Doo było to bardzo trudne, bałam się tego jak nigdy, ale teraz z synem mamy swój azyl, swoje miejsce gdzie jest spokój, miejsce gdzie odpoczywamy i relaksujemy się. Wspólne mieszkanie z burakiem, było nie do przyjęcia, ciągle pretensje, kłótnie. Codziennie widzisz jak się szykuje do kochanki, jak śpiewa i się cieszy, czasami znika do niej na kilka dni, zabiera dziecko. Ech szkoda gadać.
      Tak odżyliśmy, kochamy ten dom:)
      Kochana dziękuję za Twoją serdeczność i ciepło. Buziaczki

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. 7wiatrów:))) to już jest za mną, na szczęście. Mamy spokój:)
      Miłego Kochana

      Usuń
  3. Jak widać czas leczy rany, ustawia wszystko na swoje miejsca, fajnie ze podjęłaś się tak trudnego ( bo było trudne ) wyzwania, brawo za odwagę i za siłę, teraz już będzie coraz lepiej :) Trzymajcie się ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) jeszcze ta rana jest świeża, ale już jest lepiej, jest inaczej.
      Pozdrawiam gorąco

      Usuń
  4. I jak dla mnie jesteś wielka że powiedziałaś dość ,na pewno nie było lekko i nie jest, ale za to że dałaś rade ze przygotowałaś wszystko do perfekcji (mam na myśłi wyprowadzkę) i nie zwątpiłaś że dasz rade to wielki szacun (jak to mówią młodsi od nas:):):):) i pamiętaj dom to nie mury tylko ludzie którzy go tworzą, czyli Ty i synek i macie najpiękniejszy i najlepszy domek na świecie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz rację dom to nie mury to ludzie - kocham ten dom, to jest mój azyl. Sciskam gorąco:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za odwiedziny i pozostawiony komentarz. W miarę możliwości "przyjdę" z rewizytą
Zapraszam ponownie :)